Iwan Apis Ukulele*PL
Iwan Apis Ukulele*PL
neva masquarade seal-tabby point
Data urodzenia: 10.12.2005
 Ivy, Iwański, Księciunio, Bączek, Buc Wredny
Płeć: kocur
Charakter: miziak, kochaś i buc w jednym
Ulubione miejsce do spania: łóżko
Ulubiona zabawa/zabawka: myszki, piórka, aportowanie
Ulubione jedzenie: tuńczyk z warzywami, kawior
Powód do zamordowania: brak :)
ulubiona czynność: spacery
Nielubiana czynność: czesanie brzuszka


Iwan jest jedynym kocurem w naszym stadzie i cieszy się zasłużonym tytułem Księcia, rządzi niepodzielnie, choć łagodną ręką nad swoim haremem. Jego przeuroczy charakter, śpiewne trele, odwaga i ciekawość czynią z niego idealnego towarzysza podróży i spacerów, które zresztą uwielbia. Napady zupełnie niemęskiego focha zapewniły mu ksywkę Bączka.

Iwan jest moją miłością od pierwszego wejrzenia w jego niewiarygodnie niebieskie oczy. W 2005 roku na skutek powikłań zmarł Kacper, mój pierwszy kot, jego serce poddało się w czasie operacji, roztrzaskując moje na milion kawałków. Wiedziona żalem i żałobą obiecałam sobie, że żadnych kotów więcej, a jeśli już to kota rasowego w nadziei, że staranny dobór genów da mi kota silnego z zdrowego, który będzie ze mną długie lata. Dziś wydaje mi się to naiwne i dziecinne, ale wtedy nie byłam w stanie myśleć jasno.

Weterynarz, który operował Kacpra, świetny wrocławski lekarz dr Marek Włodarczyk zaprosił nas do siebie w odwiedziny, podejrzewam, że pokazując mi swoją hodowlę, wtedy jeszcze syberyjczków chciał choć trochę poprawić mi humor. W progu przywitał nas ogromny syberyjski kocur o groźnym wyglądzie, którego ku przerażeniu właścicieli porwałam na ręce. Baron, ojciec Iwana, diabelnie charaktery i czasem nieprzyjaźnie nastawiony postanowił jednak ciepło mnie powitać, choć znany jest z przypadków ciężkich uszkodzeń ciała "człowieków", którzy pchają się do niego nieopatrznie z rękoma. Wtedy właśnie zobaczyłam siedzącego na środku dywanu Iwana, małą kremową kulkę z ogromnymi niebieskimi oczami, w których zatonęłam bez nadziei na ratunek. Wszelkie postanowienia o nie braniu kota odeszły w zapomnienie.

Nie sposób było nie zakochać się w takim aniołku. Rozpoczęłam negocjacje w sprawie nabycia tego cudu natury, na szczęście dr Marek i jego przesympatyczna żona Justyna uznali, że nadajemy się na opiekunów. Łukasz na widok moich maślanych oczu nawet nie oponował. Oboje na godziny odliczaliśmy czas do przyjazdu Iwana, który ostatecznie nastąpił 16 lutego 2006. Iwan całą drogę prezentował godne podziwu umiejętności podróżnika, kiedy wracając odwiedziliśmy rodziców, dosyć sceptycznych do pomysłu zakupu kota, czemu zaradził mały brzdąc w parę chwil zjednując sobie ich serca. Imię dla Iwana wybrała moja Mama, kierując się krajem powodzenia i groźnymi minkami jakiego robiła nieco przestraszony kociak. Wpuszczony już u nas w domu, ucichł, z kocią przekorą zignorował przygotowane posłanie, drapak i pomaszerował wprost do łóżka, które zresztą do dziś jest jego ulubionym posłaniem.

cdn



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
;